Ray Eames, autor kilku najczęściej podrabianych krzeseł świata, w tym tego powyżej, napisał tak (
źródło):
The details are not the details. They make the design.
Szczegóły nie są szczegółami. To one tworzą design.
O tym, czym są "meble inspirowane" i dlaczego zajmuje mnie ten temat
Przemykają mi ostatnio przed oczami artykuły o tzw. meblach inspirowanych, dostępnych w wielu sklepach z wyposażeniem wnętrz. "Meble inspirowane" w sklepach opisane są wprost odwołując się do konkretnych projektów, które z wyglądu przypominają, np. "krzesło inspirowane projektem DAW Eames" (na zdjęciu powyżej). Tak naprawdę nie są one jednak tylko inspirowane - to mniej lub bardziej wierne kopie słynnych projektów.
Artykuły o tych meblach są najczęściej pozytywne, nieraz napisane przez architektów, z których wielu zachwyca się dostępnością takich "designerskich" mebli w stosunkowo niskich cenach. Ogromnie zdziwił mnie ten pozytywny stosunek, szczególnie, że po komentarzach wydawało się, jakby czytelnicy się z nimi całkowicie zgadzali. Jako że ja mam o tym zjawisku przeciwne zdanie postanowiłam sama napisać o tym artykuł prosząc o wypowiedź kilka związanych na co dzień z projektowaniem osób, których zdanie cenię.
Chciałabym jednocześnie zaznaczyć, że w artykule mówimy o świadomym kupowaniu mebli "inspirowanych". Wiem, że wielu ludzi kupuje takie meble dlatego po prostu, że im się podobają. Nie widzę w tym nic nagannego, nie wszyscy muszą znać się na designie. Aspekt prawnyZacznijmy od najważniejszego: czy produkcja i sprzedaż takich mebli jest w ogóle zgodna z prawem? O opinię poprosiłam adwokata Elżbietę Bansleben - moją siostrę i blogerkę w
Adwokat Na Obcasach.
Należy jasno określić, co mamy na myśli, mówiąc o „meblu inspirowanym”. Jeśli ma to być daleko posunięty eufemizm dla tzw. podróbki, czyli nieuprawnionej kopii, to możemy mieć do czynienia z naruszeniem majątkowych praw autorskich twórcy oryginalnego mebla, o ile osoba ta żyje bądź od jej śmierci upłynął okres krótszy niż 70 lat. Zgodnie bowiem z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych, po upływie lat 70 od śmierci twórcy, wygasają majątkowe prawa autorskie do dzieła. Tymczasem o inspiracji, która w świetle prawa jest całkowicie dopuszczalna i akceptowalna, możemy mówić jedynie wówczas, gdy mamy do czynienia z takim twórczym przetworzeniem elementów mebla inspirującego, że już własne, indywidualne elementy nowopowstałego przedmiotu decydują o jego charakterze, nie zaś elementy przejęte. Krótko rzecz ujmując: prawo co do zasady mówi „tak” - dla inspiracji, „nie” – dla plagiatu.
Jak napisałam wyżej, poprosiłam kilka osób, których zdanie cenię, o wypowiedź na temat "mebli inspirowanych". Zobaczycie, co mi powiedzieli: Małgorzata SzczepańskaRedaktor Naczelna
Elle DecorationUważam, że problem leży już w błędnej interpretacji słowa "inspiracja".Inspiracja ma znaczenie pozytywne - to impuls do działania, bodziec, wpływ, a nie określenie na kopiowanie cudzych pomysłów lub realizacji. "Meble inspirowane" literalnie nie oznaczają "mebli podrabianych". A jednak z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu z uporem podróbki nazywa się "meblami inspirowanymi", tak jakby słowo to miało usprawiedliwić niedoskonałość produktu, naśladującego czasami nawet "niemal idealnie" świetny oryginał.Używam określenia "niemal idealnie naśladujących", bo jednak jakość materiałów i wykończenia zazwyczaj w przypadku podróbek pozostawia wiele do życzenia. Nie pochwalam podrabiania cudzych projektów z racji swojego zawodu i szacunku do praw intelektualnych autorów.W ELLE Decoration staramy się popularyzować dobre wzornictwo. Przedstawiamy historie projektantów i pięknych przedmiotów, drogę, jaką pokonują twórcy, aby stworzyć mądry projekt. Ta droga nawet w przypadku wyjątkowo utalentowanych osób rzadko bywa prosta i krótka.A kupowanie podróbek to pójście na skróty. Zanim sięgniemy po produkt tańszy, bo nieoryginalny, powinniśmy zastanowić się, czy gdybyśmy byli autorami jakiegoś wyjątkowego produktu, chcielibyśmy, by ktoś inny go kopiował.Maria Filararchitekt, architekt wnętrz, blogerka w
Mieszkać Pięknie
Praca projektantów szeroko pojętych jest niedoceniana, a praktyki kopiowania bądź "inspirowania" się cudzymi pomysłami wpisują się w ten trend. Kupując mebel "inspirowany" nie płacimy za projekt.Z drugiej strony jednak jestem przeciwna windowaniu do zawrotnych cen mebli, które w założeniu miały być na każdą kieszeń. Na przykład Eamesowie, projektanci jednych z najczęściej podrabianych krzeseł, chcieli aby "ofiarować jak najwięcej najlepszych rzeczy, jak największej liczbie ludzi, za jak najmniejsze pieniądze". Przy obecnych cenach ta idea zupełnie się zatraciła, bo ich meble produkowane przez Vitrę - przynajmniej jak na polskie - realia są poza zasięgiem ludzi przeciętnie sytuowanych.
Magda Motrenko
Nie mam nic przeciwko meblom inspirowanym tak samo, jak nie mam nic przeciwko podrabianym torebkom Louis Vuitton. Czy z powodu tańszych kopii ta luksusowa marka straciła swoich klientów? Zdecydowanie nie! Za to teraz wszyscy dobrze znają ich logo.
Wierzę, że prawo wystarczająco chroni autora pierwotnego projektu. Przy patentach technologicznych twórca ma monopol na swoje rozwiązanie tylko przez x lat, potem mogą z niego zacząć korzystać inni. Dlaczego to ma sens? Bo jeśli miałby się dorobić na swoim wynalazku, to zdąży to zrobić, a jeśli nie jest w stanie sam wypromować swojego rozwiązania, niech pozwoli zrobić to innym. Zapytacie, czemu to takie ważne, by rozwiązania się rozprzestrzeniały. Odpowiedź jest prosta - by żyło się lepiej! Myślę, że komfort wszystkich ludzi na świecie nie może być mniej ważny, niż prawo projektanta i jego spadkobierców do bogacenia się.
Przy meblach patrzymy głównie na wygląd, a to błąd! Wyobraźmy sobie, że ktoś zrobił przepiękne, jednak bardzo niewygodne krzesło. Dlaczego mielibyśmy uniemożliwiać innym udoskonalanie tego projektu tak, byśmy mogli cieszyć się zarówno wyglądem mebla, jak i jego wygodą?
Agnieszka PuchnyrWedług mnie zagadnienie etyki mebli inspirowanych jest kwestią skali, w jakiej staramy się ją zmieścić. Jestem racjonalistą i widzę, że na sprawę można patrzeć z różnych stron:
Z punktu widzenia projektanta:
Jeśli projektant nie poczynił starań o opatentowanie wzoru oraz nie wyciąga prawnych konsekwencji za jego kopiowanie, nie może się użalać i z pewnością tego sam nie robi. Ten, kto ma kupić od niego oryginalny mebel - kupi a ten, kto chce rozwiązania zastępczego i tak nie byłby jego klientem.
Dziw bierze, że afery o produkty markowe nie rozpoczynają się u bardzo bogatych potencjalnych klientów tylko u tych aspirujących. Rozumiem, że kiedy te wysoka kwota zapłacona za oryginalny projekt uszczupli budżet trzeba sobie jakoś wytłumaczyć tę decyzję, a walka z imitacją może być strategią na potwierdzenie słuszności wydania pieniędzy. Oczywiście projektant zawsze wypowie się w tonacji obronnej, ale zapewne zdaje sobie sprawę z prawideł rynkowych i świadomie wybiera cenę dla swojego dzieła.
Z punktu widzenia firmy produkującej:
Myślę, że design mebli można rozważać w skali torebki Louis Vuitton czy zegarka Rolexa. Czy Rolex wytacza swój oręż przeciwko chińskim zegarkom za 10 euro, imitującym oryginały? Na rynku funkcjonują biznes szwajcarski i biznes chiński i oba mają się dobrze.
Z punktu widzenia kupującego aspirującego:
Jeśli zarabia się 2 tys., a marzy się o meblu za 20 tys. to lepiej w imię designu nie rujnować budżetu rodzinnego. To i tak bardzo dużo, że ktoś ma energię i czas na interesowanie się tym, co ładne!
Dagmara Jakubczak
Design to myśl, to idea. Za projektem stoi ciężka praca jego twórcy - od pomysłu do realizacji. To lata nauki i zbierania doświadczeń, inwestowania i prób. Odbiorca widzi w sklepie już gotowy produkt i bardzo często nie zdaje sobie sprawy, że jego powstanie i wersja końcowa były często poprzedzone wielkim nakładem myśli, wysiłku, czasu i pieniędzy. Jestem zdecydowaną i zdeklarowaną przeciwniczką tak zwanych "mebli inspirowanych", replik i wszelkich innych kopii wypuszczonych na rynek bez licencji oryginalnego producenta.
Nie trafiają do mnie argumenty ekonomiczne typu "a co zrobić, jeśli kogoś nie stać". Jak to, co zrobić? Poszukać innego produktu, który będzie się mieścić w budżecie i estetyce odbiorcy. A może wyzwolenie kreatywności i zbudowanie czegoś samemu? Nie brakuje poradników i blogów z instrukcjami DIY ("zrób to sam"). Kupienie "kultowych replik" to pójście na skróty, na łatwiznę oraz wspieranie nieuczciwej konkurencji. To zgoda na bylejakość w bardzo szerokim wymiarze, również mentalną, oraz zwykłe wyrzucanie pieniędzy w błoto. Trzeba pamiętać, że jeśli replika kosztuje dziesięć razy mniej niż oryginał, do jej wyprodukowania zostały użyte materiały niższej jakości oraz samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dlaczego określone meble stały się kultowe? Bo przetrwały próbę czasu, dekady użytkowania i wciąż służą oraz cieszą i pięknie wyglądają. Tania podróba rozpadnie się po kilku latach i pozostanie po niej tylko niesmak.
![meble inspirowane, Ikea, tulip chair, docksta, oryginał, podróbka meble inspirowane, Ikea, tulip chair, docksta, oryginał, podróbka]() |
Po lewej stronie stół projektu Eero Saarinena, który zmarł w 1961 roku. Od jego śmierci minęły więc 54 lata...Czy to plagiat, czy inspiracja? Nie jestem pewna, ale chyba jednak inspiracja? zdjęcia: IKEA, dwr.com. Więcej przykładów z IKEI tu. |
Katarzyna Gal
Jestem zdecydowaną przeciwniczką "mebli inspirowanych" bo nie ma w nich nic z inspiracji. Nie rozumiem zupełnie kupowania mebli podrabianych i udawania, że produkty oryginalne. Jest wiele innych produktów (w tym również polskich), które warto brać pod uwagę, jeśli dysponuje się mniejszym budżetem. Uważam też, że namawianie przez projektanta do kupowania takich mebli jest godne potępienia - klient może nie wiedzieć, co jest oryginałem a co podróbką, ale projektanci już muszą.
Katarzyna Bobocińska
Jakiś czas temu na Facebooku wybuchła afera związana z firmą która wzorując się na projektach ikon światowego designu sprzedawała swoje kopie w dużo niższych cenach. Bardzo mi się to nie podobało, nie uważam jednak, że mam prawo ograniczania innych. Jeśli pokazujemy na blogach piękne zdjęcia, a ludzie się nimi inspirują i chcą mieć w domu podobne meble, jest to ich wybór. Tak jak kiedyś można było kupić na Stadionie Narodowym vel Jarmark Europa masę podróbek w których chodziło pół Warszawy i okolic, tak teraz w każdym mieszkaniu można znaleźć taki "klasyk designu". Myślę, że to kwestia świadomości społecznej i że z czasem się to zmieni. Wierzę, że ludzie zrozumieją, że podróbka Eames'a nie zrobi na nikim wrażenia. Prowadzę cykl artykułów "Okiem na design" i bardzo często rozmawiam z młodymi twórcami, którzy, gdy tylko ich popularność wzrastała, byli okradani ze swoich oryginalnych wzorów. To smutne. To naganne. To złe.
Monika Arczyńska
Kiedy Kasia poprosiła mnie o opinię, w pierwszej chwili chciałam automatycznie opowiedzieć się przeciwko podróbkom. Rozumiem jednak, że cena klasyków designu faktycznie bywa nieprzystępna dla zwykłego zjadacza chleba. Przewaga oryginalnych produktów to jednak ich doskonała jakość, która sprawia, że warto oszczędzać nawet kilka lat, aby wymarzony fotel czy lampa służył przez długie lata. Wydaje mi się, że wszystko zależy od motywacji zakupu. Jeśli klasyk designu w domu ma działać jako symbol statusu („nie dość, że znam się na designie, to jeszcze mnie na niego stać”), to jest to równoważne noszeniu podróbki torebki Louis Vuitton. Inna sprawa, jeśli ktoś marzy od zawsze o tym, aby cieszyć oczy ulubionym przedmiotem, ale nie pozwalają mu na to finanse. Wówczas „inspirowane” produkty stanowią kompromisowe rozwiązanie, ale z uwagi na nieporównywalnie gorszą od oryginałów jakość, zamiast nabrać szlachetnej patyny, po prostu się zniszczą. A przecież to właśnie ta „patyna” składa się na przyjemność długoletniego użytkowania tych wyjątkowych przedmiotów. Osobiście mam problem z podróbkami i pewnie dlatego jedynym klasykiem designu w moim mieszkaniu jest wygrana niegdyś miniaturka Aluminium Chair Eamesów.
![meble inspirowane Eames Lounge chair, oryginał, podróbka meble inspirowane Eames Lounge chair, oryginał, podróbka]() |
oryginalny Eames Lounge Chair (czarny) jego podróbka. Widzicie różnice? - źródło
|
Jak widzicie, pojawiło się wiele głosów nie będących przeciwnymi "meblom inspirowanym". Oczywistym dla mnie jest, osoby niezwiązane na co dzień z projektowaniem nie będą wiedziały czy mebel, który kupują, jest oryginałem czy nie - i nie muszą. Nie zawsze wyraźna jest też granica pomiędzy inspiracją a plagiatem. Jednak my, profesjonaliści, powinniśmy to wiedzieć.
Czy jestem naiwna wierząc, że zawód architekta zawiera w sobie misję? Czy może to już przeżytek, a projektowanie sprowadza się tylko do osiągnięcia możliwie najbardziej efektownego wyniku końcowego?Bo szczerze wierzę w to że my, architekci, musimy mieć świadomość tego, czym jest dobre i świadome projektowanie, czym jest dobra jakość i wartość myśli, która zawarta jest w dobrym projekcie. Dlatego warto uwrażliwiać otoczenie na to, że wartość projektu nie leży wyłącznie w wyglądzie zewnętrznym, a naszym klientom, zamiast podróbek, proponować świetnie zaprojektowane współczesne meble (jest wiele opcji w cenach "mebli inspirowanych") lub na przykład oryginalne, odnowione meble z okresu PRL.
W moim domu nie będzie "mebli inspirowanych". Do rzeczy podrabianych czuję niechęć. Oprócz strony etycznej, z punktu widzenia czysto estetycznego krzesło "inspirowane" jest trochę jak buty czy sofa z "ekoskóry", poliestrowe zasłony i ciuchy, MDF udający drewno. Będę z całą mocą odradzać je moim klientom i z pewnością nie znajdą miejsca w moim domu.
Ciekawi mnie co myślicie Wy, moi czytelnicy. Udało mi się Was przekonać do nie-lubienia mebli inspirowanych? ;)
psssst -
tu macie wpis o alternatywach dla podróbek :)